Rozdział II
Asoka lubiła śledzić ludzi, ale tylko wtedy, kiedy miała na to ochotę. Tym razem miała chęć pośledzić Zakuro. Czerwonowłosa co chwilę popłakiwała. Chyba jeszcze nie przeszedł jej smutek po konfrontacji z różowo-włosą. Szła powoli i rozmyślała. W końcu doszła do wielkiej rezydencji. Ściany zewnętrzne były białe, na środku ogórdka postawiona została fontanna. Zadzwoniła do stalowej, czarnej bramy. Po, dosłownie, sekundzie pojawił się wysoki lokaj o czarnych oczach. Czerwonooka powiedziała:
- Seiki, zostaw mnie - powiedziała wściekła i z impetem weszła do domu.
- Mamo! Tato! Musimy porozmawiać!
Po pięciu minutach pojawili się. Najpierw się przytulili. Asoce zrobiło się smutno. Od dłuższego czasu fioletowooka nie poczuła tego uczucia. Dziwne doświadczenie.
Po chwili Zakuro zapytała rozdziców:
- Dlaczego wszyscy uważają, że jestem jakąś rozpuszczoną laleczką?!
- Widzisz… jesteś naszą córką. A ludzie zrobią ze wszystkiego sensację. Czemu pytasz? - odpowiedziała mama
Po tym pytaniu dziewczynie popłynęły łzy z oczu
- Ktoś ci coś zrobił córeczko? - zaniepokoił się tata
- Nie tylko... poznałam jedną dziewczynę. I... ona... powiedziała że jestem głupią, rudą, rozpuszczoną i pustą córusią tatusia. Chciałam się z nią zaprzyjaźnić.
- Powiedz tylko kto to, a zaraz zniszczymy jej rodziców.
- Nie. Dam jej jeszcze jedną szansę.
- Dobrze. To twoja decyzja. Ale powiedz tylko słowo a...
- Nie będę korzystać z takich metod.
Asoka nie mogła się temu dłużej przysłuchiwać. Nagle, na jednym drzewie różowowłosa zauważyła dziennikarza który najwyraźniej nagrywał rozmowę. Nie myśląc za wiele fioletowooka rzuciła się na niego. Po chwili odebrała mu dyktafon. Zostawiła po sobie ślad - podbite oko i złamaną rękę. Nie widział jej twarzy ani włosów ponieważ miała maskę i kaptur. Zawsze nosiła ją ze sobą, bo nigdy nie wiedziała co chciała dzisiaj zrobić. Powoli podeszła do drzwi i zadzwoniła. Otworzył jej lokaj, wcześniej nazwany przez Zakuro Seiki'm, który ocenił ją wzrokiem i powiedział:
- Państwo Kaname nie udzielają dziś wywiadów. Proszę przyjść później.
- Ja nie po to - po tych słowach przepchnęła się i bezceremonialnie weszła do salonu. Gdy zobaczyła zdziwione miny całej trójki powiedziała -
Natknęłam się na dziennikarza który nagrywał waszą rozmowę. Odebrałam mu dyktafon i oddaję go wam. Żegnam.
Wyszła zostawiając ich w osłupieniu.
Wracając wzięło jej się na rozmyślanie
„Głupia głupia głupia. Ta dziewczyna... sprawia... że czuję się inaczej. Taka wesoła... moja samotność i pesymizm znika... Zanim... Zanim rodzice zginęli czułam się tak samo. Może jednak nie jest taka, za jaką uważałam. Spróbuję się z nią... zaprzyjaźnić."
No, czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie pepper-na-florydzie.blogspot.com
OdpowiedzUsuń~Seszen